O tym, że w Polsce można mieć problemy za napisanie na ścianie „Andrzej Du…” wie chyba każdy. Przypomniała w końcu nam o tym niedawno sprawa uczniów jednej z polskich szkół, którzy zostali objęcie dochodzeniem w sprawie autorstwa bohomazu w jednej z toalet. Urząd Prezydenta RP jest w Polsce prawnie chroniony i jakakolwiek próba znieważenia go jest ścigania z urzędu… nawet, gdy nie ma do końca pewności, czy to akurat o tego Andrzeja chodziło. Ilu z nas jednak jest świadomych, że Polska jest w elitarnym gronie państw, w których ściga się za obrazę uczuć religijnych?
Oprócz Polski, za takowe wykroczenie kara się także w Afganistanie, Pakistanie, Iranie, Iraku, Syrii, Jordanii, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie, Omanie, Jemenie, Katarze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Egipcie, Sudanie, Mauretanii, Nigerii, Malezji i na Malediwach oraz Komorach. Tak, zdecydowana większość z tych państw to kraje islamskie.
O tym, że za znieważenie czyichś uczuć religijnych można mieć nieźle przechlapane dowiedzą się także w najbliższym czasie młodzi mieszkańcy Jasła, którzy w trakcie mszy dokonali profanacji hostii. Prócz ekskomuniki, będą jednak czekały na nich także konsekwencje prawne… Zgodnie z naszym prawem, osoba która dopuszcza się obrazy może liczyć na karę grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. I podejrzewam, że konsekwencje prawne nie będą raczej duże dla rzeczonych gimnazjalistów, tak dyskusji można poddać sam sens karania za obrazę uczuć religijnych.
Czemu? Bowiem bardzo trudno sprecyzować, co jest obrazą, a co nie. Nigdzie nie mamy jednoznacznego zapisu, który precyzowałby co jest obrazą, a co nie. Owszem, profanacja czy niszczenie miejsc kultu zdaje się tu być raczej jasna. W końcu akty wandalizmu lub jawnego niszczenia obiektów łatwo udowodnić i określić. Co jednak z resztą przypadków? Czy obrazą uczuć religijnych jest już powiedzenie, że w polskim kościele występuje zjawisko pedofilii czy molestowania seksualnego? Czy opuszczenie mszy ze względu na brak aprobaty dla wygłaszanej treści też tym jest?
Dużo kontrowersji swego czasu wzbudziła sprawa Nergala – Adama Darskiego, który w trakcie jednego z występów scenicznych dokonał zniszczenia Biblii. Zgłoszenia sprawy nie dokonał nikt z obecnych na koncercie zespołu, którego styl muzyczny i prezentowane treści są jednoznaczne. Sprawę do organów ścigania złożył Ryszard Nowak. Ten sam polityk rok później, w 2009 roku, powiadomił organy ścigania o popełnieniu przestępstwa przez Dorotę Rabczewską – popularnie znaną jako Doda. Tu sprawa dotyczyła słów, których piosenkarka użyła do określenia autorów Biblii – „wierzy w to, co przyniosła matka Ziemia, i co odkryto podczas wykopalisk, a ciężko uwierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”. W obu przypadkach sprawy zakończyły się wyrokiem skazującym.
Wracając jednak do sensowności karania za obrazę uczuć religijnych, które w Polsce mocno ograniczane są do obrazy uczuć katolickich – czy można karać kogoś, za wyrażanie swojej opinii? Owszem, mogą być one kontrowersyjne, ale i kontrowersyjne są wypowiedzi w wielu innych kwestiach. Prostymi przykładami jest tutaj ocena polityków PO, demonstrujących osób należących do KOD, szereg wypowiedzi posłanki Krystyny Pawłowicz, wypowiedzi europosła Korwin-Mikkego. Listę można rozwijać. A co z lista kar za takowe? Tu niestety jest już problem. Czyżbyśmy więc mieli pewne podwójne standardy? I chodzi mi tu o codzienne sprawy, a nie te wyrokowane na szybko, w trybie wyborczym. Tu bijący się politycy mogą liczyć na skuteczność wymiaru sprawiedliwości – o ile rzecz jasna zdąży on rozpatrzyć sprawę w terminie około wyborczym. Gorzej z prostowaniem pomówień.
Co mają jednak zrobić zwykłe Polki i Polacy, którzy niejednokrotnie i na co dzień obrażani są na antenach polskich mediów? Bo byłoby przecież za co karać – przede wszystkim w przypadku Korwin-Mikkego i Pawłowicz.
Zastrzegę tutaj, że nie popieram palenia krzyży, darcia Biblii czy profanowania hostii. Uważam, że religia i podejście do niej jest sprawą prywatną i nie powinna wchodzić do przestrzeni publicznej. Nie podoba mi się dewastacja jakichkolwiek świątyń. Nie uważam jednak aby należało karać za opinię na temat wyznań i wyznawców. Każdy ma prawo do własnego zdania i przekonywania innych do swojej słuszności. I jak pokazuje przykład kolejnych młodych osób, które w sposób agresywny potrafią zaatakować symbole religijne, w kwestii przekonywania i nauki mamy jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Niestety, w kraju, w którym z tolerancją mamy znaczne problemy, również i ta nauka nie przyjdzie łatwo.